[Intro: Miły ATZ]
ATZ, Bober, Miroff, Wuja HZG, ciężki lowpass
[Zwrotka 1: Miły ATZ]
Nad miastem leci hiphopowy orszak
Szukaj poszlak
Wjeżdżam na stylu jak stary Porszak
Choć jesteśmy separre jak MADA i Olszak
A ją znowu trafia szlak, he
Bo moja prawda jest mojsza
Weź odpalaj tego dżosza
Rapy Marceliego i Miłosza
To nie rzeźby Wita Stwosza
Oni znowu rzeźbią jakiś tune, ale wrzucam go do kosza
Mieli kilka dupek, ale jedna se gdzieś poszła
A niedziela jest w kurwę oschła
Miałem ją za przyjaciela, a chce robić ze mnie osła
A ja robię trampolinę z niej, uważam by nie doszła
Skaczę wyżej tam, gdzie życie to nie koszmar
Znowu zalewam się, ale biorę na chłodno
Każdą myśl od gwintu po dno
Podobno to nie jest maraton, ale wciąż nie widzę mety
Piję bo lubię, a nie przez kobiety
[Refren: Miły ATZ]
Prosili żebym został w domu, ale mnie ciągnie do mikrofonu i do moich ziomów
Tracę bez nich poczucie pionu chociaż gdy robimy flachę sprowadzam się do poziomu
Prosili żebym został w domu, ale mnie ciągnie do mikrofonu i do moich ziomów
Tracę bez nich poczucie pionu chociaż gdy robimy flachę sprowadzam się do poziomu
[Zwrotka 2: Marceli Bober]
Jestem na Ochocie kiedy ona ma ochotę (kto?)
Niszczę wątrobę (mhm), miało być zdrowiej (co?)
Nie dbam o formę, seks tylko półtorej (wow)
Minuty, w dłonie skręcany dżojek (o wariacie)
Dawaj tu flachę, potrzebuję cytrynowej
Ups, pardon, inaczej - poproszę (dawaj, dawaj)
Wokół mnie ludzie, każdy jest dobrym ziomem
Więc się ogarniam nie rządzę, mordo poratuj mnie ogniem, bo (nie ma)
Nastał moment by nasza celebracja
Właśnie rozpoczęła drogę do głębszego poznania, mmm
W bletce orange kush, pustki na miastach
Ale wolności nie zabierze nam fake biurokracja (fuck you)
Długi państwa to nie nasza sprawka (nie, nie, nie)
Władza zachłanna widać to po podatkach
Pamiętaj o zarazkach upomina mnie mama
Suplementuj witaminy w tabsach
[Refren: Miły ATZ]
Prosili żebym został w domu, ale mnie ciągnie do mikrofonu i do moich ziomów
Tracę bez nich poczucie pionu, chociaż gdy robimy flachę sprowadzam się do poziomu
Prosili żebym został w domu, ale mnie ciągnie do mikrofonu i do moich ziomów
Tracę bez nich poczucie pionu, chociaż gdy robimy flachę sprowadzam się do poziomu
[Zwrotka 3: Dr. Slalom]
Jestem Kapi, a mi coche es su casa
Mała zapraszam, wskakuj do UNDAbusa
Polizei często trzepie w poszukiwaniu kwasa
To efekt szmugli grzybów przez granicę przez Ponczasa
Ta fura to mój dom, ale nie drugi
Bywały czasy, że mieszkaniem musiałem spłacać długi
Booking.com i do fury wyprowadzka
Kimałem pod Ogniem, więc na kolację żarłem placka
Piękne czasy, nie powiem
Właściwie wszystko jest piękne z tego samochodu okien
Braciak dawno już nawinął, what’s going on?
Tam gdzie zaparkujesz zawsze będzie Twój dom
Nie wiem co jeszcze zrobię
Żeby częściej ruszać w trasę z moim psem po Europie
Chcecie żebym został w domu? No dobra
Ale tylko gdy będzie stał na czterech kołach, elo
[Refren: Miły ATZ]
Prosili żebym został w domu, ale mnie ciągnie do mikrofonu i do moich ziomów
Tracę bez nich poczucie pionu, chociaż gdy robimy flachę sprowadzam się do poziomu
Prosili żebym został w domu, ale mnie ciągnie do mikrofonu i do moich ziomów
Tracę bez nich poczucie pionu, chociaż gdy robimy flachę sprowadzam się do poziomu
[Zwrotka 4: Paulina Przybysz]
Jak wyjdę z domu, to może nie wrócę
To nie jest dobre dla bedroom producer
Mam tyle miejsca w głowie, że od dawna się nie duszę
Odpięte wrotki stale, chyba już nie muszę ćpać, pić
Umiem ze sobą szczerze być, grown bitch
Choć nie zmienia się nic, bo za żywe granie oddam wszystko
Lubię jak krzyczą i lubię jak oddychają blisko
Kiedy tańczę, to na nogach schodzę nisko
Oni płoną, ja skaczę przez ognisko
O czwartej rano siedzę gdzieś na krawężniku
Ulicy słowo wciągam z zaplutych chodników
Wdycham noc, wydycham świt
Spadam jak kot, wszystko git, wszystko git
Prosili żebym była w domu
Ale mnie ciągnie do mikrofonu, do zespołów