Kaczor BRS
Podwórko
[Zwrotka 1]
Nogi liczne, opcje liczne, tu wychowanie uliczne
Dengi liczę plik za plikiem, brudny stos, przelew blikiem
Skąd idziesz tu, lisie, filter z kilkiem
Nie na Insta jest fotę, cyknie #nofilter
Życie szybkie, biznes cichcem i nie wchodzę tu z low kickiem
Bo to kopie jak high kickiem, celuję wysoko, typie
Twoje wersy oczywiste jak "kto umarł, ten nie żyje"
Błazny, chuj mnie obchodzicie, syf przesiąknięty plastikiem
Na pełnej piździe bitew, w bit wbitе setki liter
Nabite jak nabitе klamki, klik-klak, to miażdży
Szczękają lapsy jak zamki przeładowanych kałaszy
Płynę z rytmem miast naszych, nocą tam gdzie zatargi
Gdzie finał barwny z przewagą krwistej czerwieni
Niebezpieczny styl z osiedli patologią dotkniętych
Tu leci hejs do bletki, kaka z tego, wóda z setki
Młodzi biznesmeni głodni dengi

[Zwrotka 2]
Czego chcesz, pada deszcz, czego chcesz, nie znasz mnie
Wyrywam cię tutaj z papci, i pierdolę twoje paski
Szmaty mają tutaj smak i nie zagram ci kołysanki
Popalone styki Kaziora, adrenalina czy kosa
Lubię pływać i tu tańczyć jak hipnotyzowana kobra
Żul o dwójkę tu zagaja, a w uliczkę biegną charty
Zakład leci o browara kto zakurwi pomarańczy
Elo, elo, pod kopułą zawsze wiosna
Nie możesz ubliżać przecież, w końcu pęknie ci koronka
Małolaty gonią towar, a pies za winklem tu warczy
Oranżada kolorowa, wóda z mety i fujarki
Kto tu na drzewie zatańczy, kto tu wypierdoli bańkę
Kto się napchnie i odleci, zamówi gumową lalkę
Raz, dwa, witamy cię w kuźni
Jedni tworzą tu rap scenę, a drudzy to kurwa głupki
Nah, ziomek, nie przewidzisz tego
Co otwarte ma być, będzie, głucha noc i głuchy rejon
Wszyscy wkoło siema siema, bo na podwórku jest cacy
Jednoczymy każdy rejon, bo kto kumaty ten czai
Podwórko cię wychowało a matka gasiła korbę
Ojciec robił tu afery, zbuntowana kurwa młodzież
Popalone styki, jazda wuja, wszystkie światła miasta
W konserwie ziomek przyczajka, Turasy kołek i jazda
No to będzie dym, już dawno rozpaliłem go zapałką
Gdyby żył, by słuchał Van Gogh, jest zajawka ponad stan, ziom
Przekręca ci wyobraźnię, choć jesteś pod polem karnym
Stoisz wryty tak jak harcerz po wybuchu nuklearnym
Popalone styki, wojna, ja już ziom przyzwyczajony
Między podwórkiem scyzoryk, oczy kobry i gibony
Wolisz, możesz, co to będzie, wypad w teren i przyczajka
Podwórkowa nuta leci, między koksem ziom w zapałkach
Między prawdą a Bogiem, między szczytem kurestwa
Między sierpem a młotem podwinięta znów kiecka
Popalone styki, wjeżdżam, i siemano, już dziś kończę
Podwórko nas wychowało, w nocy zrobię ziomek słońce
[Zwrotka 3]
Druh wymyślił nam co nocy rap prawdziwy
Już jest typ poza kontrolą, nieludzki prysznic
Nie wystarczy psiknąć Rexoną
Do góry poziom, ponoć skaczą ci co się boją
Ważna pomoc, tylu było, nie ma nikogo
Takie życie, piję i piszę rap na ulicę
Uniwersytet, te świadectwa, choć na szóstkę
Zdała na pieska, dostała laskę, z laski dostała trójkę
Z trójki ani połówki, bo zrobili ją na spółkę
Się podzielił koleżka, co pierdolnął lamuskę i się nie wkręcaj
Wkręcił, dał na testa, nowy dzień, nowa lekcja
Się porobię, ile bym nie wygrał na końcu przegram
Zajawka kipi, kipi, kipi, kipi gęsta
Szansa, szansa nie ta, to następna
Jesteśmy pojebani, pojebany ten świat też (ten świat)
Pojebani my, pojebany ten świat