Sentino
ARTYZM
[Intro]
Nigdy nie było lepiej, zawsze wiatr w oczy
Dzisiaj dresy Fendi, Louis, kiedyś Lacosty
Dzieci z rogu, nie było żadnych telefonów
Im więcej w necie siedzą dzisiaj, to tym więcej chorób

[Zwrotka 1]
Chodzę w szlafroku, ledwo budzę się, mam terror w bani
W łóżku panie z Panamy, co znają zero granic
Czas już do domu wracać, albo się znowu nachlać
I robić nowy wachlarz dwusetek jak oligarcha
Francuska nonszalancja, ja lubię same krowy
A jak ustami robi wzbudza we mnie stan lękowy
Zawsze wracam do żony, rodzinę trzymam blisko
Bo ojciec obcy był za dziecka, tylko dał nazwisko
Robi się noc i widzę diabłów już na horyzoncie
Daję im punche jak Chuck Norris w formie
Rock 'n' roll w Rolls Roycie
Po rozwodzie Guns N’ Roses
Rucham te szpony w trójkącie, iluminacja w loży

[Refren]
Nadchodzi zmiana, czarna kominiara
Laska napolitana, bryła boliwiana
Cuchnie, cuchnie kotem 2C-B ma w nosie
Chcą mi coś powiedzieć? Niе mój problem
Nie jestеm narcyzem, to czysty artyzm
Walczę z demonem i się szarpię z nim
Don Julio w kryształowej szklance Bakarat
Dwa miliony rocznie minimum za cały aparat
[Zwrotka 2]
Jak król azteków rzucam ciała ofiar z piramidy
Raperzy słodcy, że im widać pizdy
Możemy iść na piwa z gwinta, ale wywiad – nigdy
Mam problem duchowy, nie psychiatryczny
Nie lubię tykać krzywdy – jak widzę półidiotę, daję spokój
Wydaję w tydzień to, co twój prawnik w całym roku
Nie palę smutny fajek w bloku, nie lubię osób dup, co dużo piszą
Lubię te, co po dwóch szotach sobie dupę liżą
Wirtuoz, a nie muzykant – jeśli na to lubrykant
Ona – gruby stan, prosi o drugi gram
Wyżywam się w jej duszy jak przy egzorcyzmie
A raperzy się tu napinają seks turyzmem

[Refren]
Nadchodzi zmiana, czarna kominiara
Laska napolitana, bryła boliwiana
Cuchnie, cuchnie kotem 2C-B ma w nosie
Chcą mi coś powiedzieć? Nie mój problem
Nie jestem narcyzem, to czysty artyzm
Walczę z demonem i się szarpię z nim
Don Julio w kryształowej szklance Bakarat
Dwa miliony rocznie minimum za cały aparat

[Outro]
Nigdy nie było lepiej, zawsze wiatr w oczy
Dzisiaj dresy Fendi, Louis, kiedyś Lacosty
Dzieci z rogu, nie było żadnych telefonów
Im więcej w necie siedzą dzisiaj to tym więcej chorób
. .