[Zwrotka 1: Pezet]
Tylko na podwórkach siedzą, nie robiąc nic kreatywnego
Mleko pod nosem kosztem wszystkiego
Ledwo walczą z ciężkim losem biorąc blunty w credo
Ojciec poseł, w garażu Porsche, Box tera jego
Psy nawinęły na 48, bo miał kosę
Nabitą lopkę i dwie samary z koksem
Owszem, wyszedł od razu za duże pieniądze
Wujka mam ustawionego, wszystkich was dziś wywiozę
Ja się wożę, ja mam plecy, wszystkich was urządzę
Mała, jeden telefon i wszystkich tu wykończę
Jakie to imponujące, pojedźmy gdzieś razem
Proste, ja mam hajs, biję lamusów i kradnę
Stawiam wjazd, dalszy bieg wydarzeń chyba już znasz
Wierz mi, dasz mi swój pierwszy raz, jeśli nie
To pójdą w ruch pięści, tylko rap miejski
Tylko crac, brak zahamowań, bo mi się podobasz
Kilkanaście lat gówniarz okrada rodzinę
Pieprzony pseudo ulicznik z willi w Konstancinie
Unosi się honorem za to, na czym mu nie zależy
Zabiera ludziom to, co kochają, bo wciąż mu mało
[Refren]
Nie musisz robić tego, co robisz
Trzymasz się z tym ludźmi, chociaż nie pasujesz do nich
Pomyśl, co zostaniesz po nich, bo się nie liczą
Wszędzie się tym szczycą, że niby żyją ulicą
Nie musisz robić tego, co robisz
Trzymasz się z tym ludźmi, chociaż nie pasujesz do nich
Pomyśl, co zostaniesz po nich, bo się nie liczą
Wszędzie się tym szczycą, że niby żyją ulicą
[Zwrotka 2: Małolat]
Kiedyś robiło się z zajawką
Jeszcze zostało paru, którzy o to walczą
Teraz cwaniaki o miasto się martwią
Ubrani elegancko, im się łatwo
Taki wsiada w auto i się wozi, chce przygody
Wiecie, znam to, krzyk mody
Dzieci z dobrych rodzin samochody kradną
I na ławce tyle godzin
Przepalone gardło, niby wiedzą, o co chodzi
Twardo stoją na ziemi
Z gandzią w kieszeni
Bananowcy bez korzeni są trujący jak arszenik
Ciągle źle im, flotą w full wypchani
Złoto tatuś da im
Ciągłe akcje z psami mają
To dla nich atrakcje, ale wciąż narzekają
[Refren]
Nie musisz robić tego, co robisz
Trzymasz się z tym ludźmi, chociaż nie pasujesz do nich
Pomyśl, co zostaniesz po nich, bo się nie liczą
Wszędzie się tym szczycą, że niby żyją ulicą
Nie musisz robić tego, co robisz
Trzymasz się z tym ludźmi, chociaż nie pasujesz do nich
Pomyśl, co zostaniesz po nich, bo się nie liczą
Wszędzie się tym szczycą, że niby żyją ulicą
[Zwrotka 3: Kret]
Daj mi bit, a powiem ci o tych, co gdy mają za co żyć
Robią się na złych, to pic
I nic więcej, więc pokaż mi ręce
Gdy świt wstaje, opuszczają rezydencję z lękiem
Chowają twarz, wchodzą w nieswój świat
Wielu ustać, fantazje o ulicznych grach
A rap jest w nas wszystkich
Chcesz być zajebisty, weź idź z tym
Tak naprawdę jesteś delikatny jak tipsy
A chcesz niszczyć wszystko, tak ludzie myślą
Sam wiesz, że kłamiesz, że niby grasz czysto
A świnstwo jest takie jak peep-show
Twoją siłą jest ilość kontaktów i gibon
I mimo, że ciągle mówisz, że nie jest łatwo
To co rano krzyczysz - "Mamo, podklep banknot"
Dalej idziesz na miasto, musisz być prężny
Zmieniasz język, mówisz kumplom - "nie mam pieniędzy"
Dajmy komuś w zęby, potem pękasz
W twojej głowie marzenia o przekrętach
Apetyt się zwiększa, wszędzie HWDP mażesz
Ale bałeś się, jak spisywali twoje dane
[Refren]
Nie musisz robić tego, co robisz
Trzymasz się z tym ludźmi, chociaż nie pasujesz do nich
Pomyśl, co zostaniesz po nich, bo się nie liczą
Wszędzie się tym szczycą, że niby żyją ulicą
Nie musisz robić tego, co robisz
Trzymasz się z tym ludźmi, chociaż nie pasujesz do nich
Pomyśl, co zostaniesz po nich, bo się nie liczą
Wszędzie się tym szczycą, że niby żyją ulicą
Nie musisz robić tego, co robisz
Trzymasz się z tym ludźmi, chociaż nie pasujesz do nich
Pomyśl, co zostaniesz po nich, bo się nie liczą
Wszędzie się tym szczycą, że niby żyją ulicą
Nie musisz robić tego, co robisz
Trzymasz się z tym ludźmi, chociaż nie pasujesz do nich
Pomyśl, co zostaniesz po nich, bo się nie liczą
Wszędzie się tym szczycą, że niby żyją ulicą