[Zwrotka 1]
Budzi mnie koszmar, ten sam, dobrze go znam
Pot na mym ciele efektem sennych doznań
Kto raz poznał smak samotności
Ten poczuje go znów, gdy Morfeusz go ugości
Rzucone kości, co było - to za mną
Teraz stąpam ostrożnie, by nie wjebać się w bagno
Dobra, dość wylewności, palę bongo by zasnąć
Ale pełnia księżyca mnie wyciąga na miasto
Nie ma opcji, nie zasnę tej nocy
Zerkam na zegarek, pół godziny do północy
Przecieram oczy, kompletuję ekwipunek
Parę złotych do kiermany, bezpiecznie kitram jarunę
Bo nie jeden ubek czai się tu pośród ulic
Jak nie orientujesz ziomek, parę lat możesz przytulić
Nie ma co mulić, szybki telefon do ziomka
Tej nocy przynajmniej sam nie będę się błąkał
[Zwrotka 2]
Gdy wsiadałem do fury, bas poruszył społeczniaków
Chuj wam w dupy konfitury, przekaz tylko dla swojaków
Piona ziomuś, co tam? Gra gitara, oka
Dawaj, weź tam coś zbuduj z holenderskiego topa
Płonie konopia, po centrum kręcą się fele
Na Bankowej wypinają cyce jakieś marne cwele
Na kasę łase, niedomyte maszkarony
Chcesz je spenetrować? Lepiej nałóż naraz trzy kondomy, fuj
Jedziemy w chuj stąd, kupmy jakąś kirę
W nocy nie śpi jak to miasto nawet na chwilę
Sięga po sztylet zakapturzona postać, terroryzuje chłopca
Wyprawa nocna musi być owocna, nie szukam podstaw, wracam do fury
Nie ingeruję w łańcuch pokarmowy miejskiej natury
[Zwrotka 3]
Katowice nocą, nieciekawa okolica, pęka szyba
Ktoś się zrywa, głośno wyje pizda
To dzielnica, gdzie nie interweniuje policja
Pilnuj swoje fanty, przypal flora, jak Cię pies zapyta
Centrum, Ligota, Bogucice, Tauzen, Brynów
Pod osłoną nocy masa zabronionych czynów
Te dzielnice wychowują sztywno, bez padaki
Siema dobre chłopaki, jebać mundurowych skurwysynów
[Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]