Chodź zabiorę cię na Atlantyde
Na cudowny zatopiony ląd
Zaryzykuj chociaż może zginiesz
Ucieknijmy gdzieś daleko stad
Weź moją dłoń, nie zatrzyma nas nic
Przed nami noc ale musimy iść
Oni kradną nam sny, powiedz mi jak tu żyć
Gdy Jutro tak niepewne daj mi wolności łyk
Chciałbym zabłądzić, jak pierwszy raz gdy spojrzałem w twoje oczy
Czyste jak lód, chyba mam już tego dosyć
Czeka na cud ucieknijmy w porze rosy, nigdy nie wracajmy więcej tu
Gdzie tyle bólu I głód co mam zrobić aby przestać czuć
Proszę kłam mi jak z nut
Jak z nut
Niebo za chmurami ciężki pada grad łez
Tone w ich oceanie gdzie ten obiecany brzeg
Na pewno leży gdzieś to tam uciekła nadzieja
Ona ostatnia umiera
Chodź zabiorę cię na Atlantyde
Na cudowny zatopiony ląd
Zaryzykuj chociaż może zginiesz
Ucieknijmy gdzieś daleko stad
Szukaliśmy szczęścia, pisanego nam miejsca
Grzechów nie potrafimy nawet wyszeptać
Nie bede klękać nie zatrują mi serca
Może na obrzeżach piekła leży mekka
Ciebie odnaleść jeszcze trudniej niż sens
Mam w sobie żale świat od dawna nie jest okej
Wrzucam na szale przyszłe losy zaciskam pięść
Z toba w nieznane na everest mogę wejść
A ty chodź, a ty chodź, a ty chodź
Chodź za mna tam daleko to nas uratuje
A ty chodź, a ty chodź
Proszę musisz mnie zrozumieć
Czas ucieka za plecami płonie świat jaki znasz
Nie oglądaj się za ramie [?] za mnie płaczę
I cokolwiek się nie stanie kochanie na mnie patrz
Nie będziemy się już bac zamknij oczy i skacz
Chodź zabiorę cię na Atlantyde
Na cudowny zatopiony ląd
Zaryzykuj chociaż może zginiesz
Ucieknijmy gdzieś daleko stad