[Hook x2]
Przygotowany na nic, gotowy by wziąć wszystko
Nie uznający granic w walce o świetlistą przyszłość
Nie zależnie od gorszych do lepszych dni
Czuję się gotowy, by wziąć co się należy mi
[Verse 1]
Mówią mi: "Zrób coś w końcu Tomek z życiem swym"
Co mam odpowiedzieć, że mam rap i kurwa żyję nim?
Od dziewięciu lat nie przerwanie idę tym szlakiem
By na bicie prym wieść na bakier
Z resztą zmieniać życie w rym, "też coś"
Machną ręką, wzruszą ramionami
Każą zmięknąć, rzucić to, ale nic nie poradzą, za nic
Zwariowani, bo nie widzę celu tam w oddali
Ale żyję nim, to droga, którą idę, chcę się sam ocalić
Od szamotanin z ludźmi, co w życiu zamotani
Chcą pozbawić mnie energii, cudzej klęski, narkomani
Odpuszczam to, choć pełne ich mam prawo ganić
Dawno za pewny swego, bo coś takiego mnie miało ranić
I nie ma opcji, żebym zwątpił
Swą historię piszę sam i poprowadzę tędy wątki
Piszę bez przerwy zwrotki, litery w rządki
Układam je pod bit, to już nie hobby, powaga
[Hook x2]
Przygotowany na nic, gotowy by wziąć wszystko
Nie uznający granic w walce o świetlistą przyszłość
Nie zależnie od gorszych do lepszych dni
Czuję się gotowy, by wziąć co się należy mi
[Verse 2]
Czuję, że mam tyle siły, mógłbym unieść kulę ziemską
Rozumiem już co umiem, nie mówię, że umiem większość
Strach umiera w rozumie, gdzie rodził się równie często
A głupie stado myśli tłumnie, finiszuje klęską
Zdeterminowany by sięgnąć i zgarnąć sukces
Czuję się wygrany, smak chwały - poznam go wkrótce
Zdobywam coś, czego nie można w gotówce
Przygotowany na to co już dawno tu chcę wziąć
Bo gdy trening przynosi owoce i dojrzałość
Przetrwają Ci, co patrzą w przyszłość i widzą całość
W jasnych barwach, choćby to tylko Ci zostało
Bądź litą skałą, wśród tych co ze słabą idą wiarą
Powtarzam sobie: "Weź oczy swoje otwórz"
Raz rozbudzony płomień na zawsze płonie w środku
Podsycam ten ogień, widzę już koniec schodków
W drodze na szczyt, zasiądę kiedyś godnie w gronie przodków